"Zaćmienie" - Stephenie Meyer - Recenzja
- ksiazkimojamilosc
- 9 sty 2021
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 18 gru 2021

⭐⭐⭐/5
Wczoraj skończyłam czytać trzecią część światowego mega bestselleru jakim jest „Zaćmienie” Stephenie Meyer. Niestety muszę przyznać, że mam już swoje lata i czytanie tej właśnie sagi to, w moim przypadku nie jakikolwiek poryw czy zew młodzieńczej, platonicznej miłości do jakże przystojnego głównego bohatera o dźwięcznym imieniu Edwarda, a jedynie zdrowa ciekawość co też jest w tej książce takiego, co porwało tyle milionów ludzi na całym świecie.
"Zaćmienie", podobnie jak w poprzednich częściach, tj. „Zmierzch” i „Księżyc w nowiu” to typowo młodzieżowe książki, zahaczające dosyć nieudolnie o horror, w tym także o romans, jednak oczywiście w granicach rozsądku, gdyż adresatem tej serii są głównie młodzi odbiorcy.
Pierwszą część czytało mi się dosyć dobrze, z drugą już lekko się męczyłam, jednak trzecia była już dla mnie nużąca i męcząca. Odłożyłam już tę książkę z niesmakiem i zwykłym, ogarniającym mnie poczuciem nudy. Niestety cała książka oscyluje i krąży wokół dwóch głównych wydarzeń, a mianowicie bitwy rodziny Cullenów i watahy wilkołaków z zastępami młodych wampirów stworzonych przez Victorię oraz swoistej wewnętrznej Belli związanej z wyborem między Edwardem a Jacobem.
W przypadku pierwszej walki rezultaty są dla czytelnika jasne, jednak w przypadku tej drugiej nic nie jest już tak proste i oczywiste. Druga walka to niekończąca się rozterka nastolatki, z wieloma zupełnie w mojej ocenie niepotrzebnymi „echami”, „achami” i „ochami” przy wtórze towarzyszącym jej pozostałych bohaterów. Bella okazuje się być niezdecydowana, apatyczna i pozbawiona jakiejkolwiek wewnętrznej żarliwości. Jej dalsze kroki zdają się być łatwe do przewidzenia, a niekonsekwencja zachowania aż bije po oczach. Bo jak inaczej nazwać czy chociażby spróbować określić fakt, że Bella bezgranicznie, bezwarunkowo i obłędnie kocha Edwarda, ale mimo wszystko odstrasza ją samo słowo „małżeństwo”. Czy chociażby jak skomentować fakt, że Bella gorąco zarzeka się, że poszłaby za Edwardem w ogień, ale z drugiej strony bez opamiętania całuje Jacoba, uświadamiając sobie przy tym, że w nim także jest zakochana?
Jednym słowem z ciężkim sercem muszę przyznać, że coś tu nie gra... W książce oprócz niekoniecznie udanych zwrotów akcji oraz jawiącej się niekonsekwencji, możemy niekiedy wyczuć „starą Stephenie”, która w sposób doskonały kreuje postać Edwarda na kojącego wszelkie smutki bohatera, który zwykłym, przelotnym dotykiem dłoni czy też rzuceniem pogodnego spojrzenia w stronę swojej ukochanej Belli poprawia czytelnikowi nastrój. Autorka jednocześnie zachowuje świeżość pozostałych postaci, a mianowicie tak przeze mnie uwielbianą spontaniczność Alice, irytujące roztargnienie Renee czy chociażby stoicki spokój wpatrzonego w telewizor Charlie'go.
Trzeba przyznać, że "lekki" język, którym posługuje się autorka również zasługuje na dużą pochwałę. Książkę czyta się nad wyraz łatwo, a kartki jakby same uciekają w zastraszającym wręcz tempie. Problem pojawia się dopiero wówczas, gdy dochodzi do sytuacji, w której któreś z wydarzeń jest przeciągane aż na kilka stron. W takiej to sytuacji nawet dobry język nie ustrzeże czytelnika przed nudą.
Jeśli ktoś jest koneserem klasycznej literatury, to pociągający zdaje się być fakt, że w „Zaćmieniu” znajdziemy wiele odniesień do "Wichrowych Wzgórz" Emily Bronte jak również cytaty z tej ponadczasowej powieści.
Reasumując, mogę a wręcz muszę przyznać, że na tle dwóch poprzednich tomów sagi, książka ta niestety rozczarowuje.
Comments