"Sprawa Niny Frank" - Katarzyna Bonda - Recenzja
- ksiazkimojamilosc
- 30 gru 2020
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 18 gru 2021

⭐⭐⭐⭐⭐/5
Swoją pierwszą, debiutancką powieść Katarzyna Bonda zatytułowała „Sprawa Niny Frank”. To właśnie w tej książce autorka wprowadziła po raz pierwszy do polskiego kryminału nowy typ detektywa jakim jest profiler Hubert Meyer.
Hubert Meyer jest psychologiem śledczym, gwiazdą kieleckiej policji otoczoną wręcz międzynarodową sławą. Mimo tego życie Meyera jest nieuporządkowane i przesiąknięte problemami osobistymi.
Tytułowa Nina Frank to natomiast znana aktorka grająca w telenoweli, w której wciela się w rolę dobrotliwej siostry zakonnej. Aktorka jest dumną właścicielką domu w Mielniku nad Bugiem, do którego przyjeżdża, by oddać się relaksowi, jak również organizować huczne imprezy, często zakrapiane alkoholem.
Nina ginie w swoim ukochanym domu, a jej zmasakrowane ciało zostaje znalezione przez listonosza. Lokalni policjanci nie są w stanie sobie poradzić ze zorganizowaniem poszukiwań zabójcy. Eugeniusz Kula, kierownik posterunku jest raczej przyzwyczajony do łapania złodziei kur czy namierzania kierowców przekraczających prędkość bądź walką z lokalnymi pijaczkami spod sklepu.
Nikt więc nie pozostaje zdziwiony, gdy do akcji wkracza tak znakomity psycholog śledczy. Eugeniusz Kula jest zafascynowany Meyerem i zadaje mu mnóstwo pytań dotyczących pracy, co pozwana na to, by czytelnik mógł poznać i zgłębić techniki pracy profilera.
Sprawa Niny Frank, to bardzo charakterystyczna książka. Rozdziały ułożone są w niej w swoisty naprzemienny sposób. Raz widzimy świat z pozycji czytelnika pamiętnika bohaterki, w którym opisuje swoje burzliwe życie, a innym razem obserwujemy zmagania Meyera czy też przyglądamy się innym osobom, mogącym być podejrzanymi o dokonanie zbrodni.
Katarzyna Bonda bardzo dobrze oddała w powieści klimat polskiej wsi. Podniosła problem niedofinansowania organów ścigania, pokazała jak wygląda bieda na małych polskich wsiach. Nie obyło się też bez zabobonów, czarów czy runów, mających kierować ludzkim życiem.
Autorka nie zostawiła też suchej nitki na mężczyznach, którzy tylko po to, by mieć święty spokój są w małżeństwach nijacy, a później szukają kochanek na boku. Nie obyło się też bez krytyki względem kobiet, które swoim wyrachowaniem, obłudą, chęcią posiadania, łapią sobie mężów na dziecko czy też w komitywie z przyszłą teściową zmuszają mężczyzn do ślubu.
Ważnym aspektem książki jest również to, w jaki sposób autorka pokazała relacje łączące mężczyzn z ich matkami. Mężczyźni często wychowani pod kloszem, wymuskani, wychuchani, zastraszeni stają się zbrodniarzami bez skrupułów.
Książkę czytałam z zapartym tchem. Nie jest to nudny, typowy polski kryminał. Odnajdziemy tu wiele zwrotów akcji czy też nieprzewidywalność. Czytelnik przekręcając kolejną stronę nie jest w stanie przewidzieć co będzie dalej. I przecież o to chodzi, prawda?
Katarzyna Bonda dba o właściwe tempo akcji, a dzięki odpowiedniej narracji oraz plastyczności autorki książka jest soczysta, pełnokrwista i pełna różnorodnych wątków.
Podsumowując Sprawa Niny Frank to książka w mojej ocenie znakomita. Dzięki niej sięgnęłam po kolejne kryminały Katarzyny Bondy.
Najbardziej fascynujące jest to, że nigdy nie wiemy, kto przed nami stoi i czego się możemy spodziewać. Bo nawet najbardziej uczynny sąsiad, przyjaciel czy mąż, może zostać naszym największym katem.
Wpadajcie też posłuchać: https://youtu.be/-g9Rz6uEcTI
header.all-comments