"Immunitet" - Remigiusz Mróz - Recenzja
- ksiazkimojamilosc
- 7 mar 2021
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 18 gru 2021

⭐⭐⭐⭐/5
Immunitet to już czwarta część przygód Joanny Chyłki i Kordiana Oryńskiego, z wątkiem Trybunału Konstytucyjnego w tle.
Jeden z sędziów Trybunału, Sebastian Sendal, kolega Joanny jeszcze ze studenckich czasów, zostaje oskarżony o popełnienie morderstwa. Sendal utrzymuje jednak, że po pierwsze, nie znał ofiary, a po drugie, w czasie gdy ktoś w Krakowie pozbawiał życia rzeczonego mężczyznę, on sam przebywał w Warszawie.
W tym miejscu należy podkreślić, że Sędziego chroni immunitet. Niewiele jednak brakuje do jego uchylenia. Chyłka podejmuje się obrony znajomego, nie będąc do końca przekonaną, czy jest on winny, czy wręcz przeciwnie. Trudno zresztą cokolwiek wywnioskować z zachowania Sendala, który postępuje tak, jakby sam nie wiedział, czego tak naprawdę chce i jaki ma w tym wszystkim cel.
Uzyskiwane przez Joannę i Zordona tropy zaprowadzają ich w rewiry, w które nikt rozsądny nie chciałby się zapędzać.
Chyłka nadal walczy ze swoją chorobą alkoholową, której apogeum osiągnęła w poprzednim tomie, a mianowicie w Rewizji. Autor bardzo poważnie podszedł do tematu i nie pozwolił na to, by picie Joanny było tylko barwnym dodatkiem do jej, jakże charyzmatycznej osobowości. Alkoholizm wręcz ją zżera, przeszkadza w wykonywaniu zawodu, a gdy już prawniczka zdecyduje się wrócić do trzeźwości, nie przychodzi jej to łatwo.
Chyłka jest chyba najbardziej rozpoznawaną postacią Mroza. Uwodzi czytelnika swoją bezczelnością, ciętym humorem, trafnymi ripostami, lojalnością, dobrym sercem i profesjonalizmem na sali sądowej.
Remigiusz Mróz, sam będący doktorem nauk prawnych, podaje czytelnikowi fachową prawniczą wiedzę w odpowiednich dawkach i na tyle przystępnie, by go nie znużyć. Powieści autora nie są w żadnej mierze nudnymi zapisami potyczek z sal sądowych – te pojawiają się tu, i owszem, ale wcale się nie dłużą, a do tego są poprzetykane scenami, w których Joanna i Kordian zrzucają prawnicze togi i ruszają do akcji.
Autor bardzo plastycznie i realistycznie ukazuje współczesną Warszawę, z jej nieustępującymi korkami, wieżowcami, pędem, kawami na wynos ze Starbucksa, ale i z jej mniej reprezentacyjnymi zakątkami, w które Chyłka bez wahania wchodzi.
Jestem ogromną fanką powieści Mroza między innymi ze względu na lekkość jego dialogów i żartobliwy ton potyczek słownych Chyłki i Zordona. Przy okazji niejednokrotnie udało mi się wyłapać ulubione powiedzonka autora, które wkłada on w usta bohaterów wszystkich swoich powieści. Na „typową gówno prawdę” czy pytanie „w jakim ludzko pojętym celu?” można więc natknąć się tak w Warszawie, w Zakopanym, jak i wśród innych bohaterów jego książek.
Comments